Przypadkiem trafiłem dzisiaj na taką oto recenzję książki Steve'a Perry'ego.
Zapraszam do lektury, ponieważ widać że autor recenzji to fan który ma pojęcie o uniwersum.
"Co mi się nie podoba jeszcze w książce? To, że Steve Perry zrobił z Obcego wirus. Jeden obcy wystarczy, by założyć od razu kolonię. Byle robotnica bez problemu może się przeistoczyć w królową. To czemu w filmie "Obcy" i "Obcy 3" występują pojedyncze osobniki? Nie łatwiej im by było zaszyć się gdzieś i w ciszy, spokoju przemutować się w królową i założyć gniazdo? Usuwa to z tego gatunku aurę tajemniczości, po prostu Obcy są jak duże karaluchy: trudno jest je wytępić. Zniszczyły ludzi swoim rozrodem, a nie przebiegłością znaną z filmów."
Klikając "więcej", możecie recenzję przeczytać również poniżej, na stronie Aliens Chamber.
Nie jest dobrze...
Autor: __Alien__
Książka: Obcy: Mrowisko (Perry Steve)
Data dodania: 2010-03-14 17:42
Od razu ostrzegam, że w
poniższej recenzji znajdą się opisy wydarzeń i bohaterów, które zdradzą
przebieg fabuły.
Niektóre serie książek powinno się oceniać jako całość (na przykład sagę o Wiedźminie Sapkowskiego), niektóre można rozłożyć na poszczególne książki. Moim zdaniem, w przypadku Steve'a Perry'ego powinnyśmy rozdzielić sagę o Obcych, ze względu na to, że jeśli chodzi o jakość poszczególne części są bardzo nierówne.
Gdy zaczynałem czytać "Obcego. Mrowisko", byłem bardzo pozytywnie nastawiony: fajna okładka, zachęcający na niej opis (wyd. Orion, 1994). Niestety, im dalej, tym gorzej. Po jej przeczytaniu człowiek ma wrażenie, że na świecie żyją sami źli ludzie, nikt nie jest dobry, co więcej, nie ma nawet odcieni szarości. Po prostu wszyscy na świecie są źli (korporacje, wyznawcy sekty, naukowcy, żołnierze) oprócz garstki bohaterów. Korporacje, jak to zwykle bywa, chcą za wszelką cenę pojmać Obcego, żołnierze chcą przejąć jakąś tam władzę, a sekta... no właśnie, czy ktoś by mi wytłumaczył, o co chodzi z tą sektą? Jaki ona ma cel w tym swoim "zbawieniu"? Gdy giną wszyscy, nawet jej wyznawcy, oni nadal są kompletnymi idiotami i nadal wierzą w jakieś tam "zbawienie" przez Obcych. Nie rozumiem kompletnie sensu jej istnienia, to tak, jakby ktoś wymyślił sektę wierzących, że zbawienie się osiąga rzucając się na pożarcie rekinowi. A że w obecnym świecie takich sekt brak, można wnioskować, że jednak nie jesteśmy aż tak głupim gatunkiem, by takie rzeczy wymyślać. Po prostu człowiek to czyta i zachodzi w głowę: co za głupoty powymyślał ten Perry. I oczywiście naukowcy. Za wszelką cenę chcą złapać/wyhodować/hodować/zbadać (niepotrzebne skreślić) Obcego, nieważne, jakim kosztem. Zły jest także cały system państwa, skorumpowany, wyniszczający (coś jak w "Procesie" Franza Kafki), mogący bez problemu każdego zniszczyć. Gdy już się przyzwyczaimy do melancholijnego tonu książki, możemy zwrócić uwagę na bohaterów. Mamy więc żołnierza, który walczył już z Obcymi i dziewczynę o imieniu Billie, którą uratował przed potworami ileś lat temu. Do nich bardzo się nie przyczepię, bo Wilks i Billie w tej części sagi są w porządku. Dalej mamy szalonych naukowców, prezesów Kompanii (Zielony i Czerwony - intrygujące imiona?/ksywy?/przydomki?), złego przywódcę dziwnej i masochistycznej sekty, napalonego androida, kopię porucznika Gormana z filmu "Obcy 2", no i wisienkę na torcie: superzabójcę Masseya (oczywiście to jest ironia). Koleś jest po prostu niesamowity: inteligentny, pokończył najlepsze uczelnie, po czym ni z gruszki, ni z pietruszki stał się sadystycznym mordercą bez uczuć. Scena, w której bez mrugnięcia okiem morduje swoje dziecko i żonę (ponieważ Massey jest profesjonalistą - takie wytłumaczenie jego zachowań widzimy co chwilę) wywołała u mnie zamiast przerażenia odruch polegający na szybkim uderzeniu otwartą dłonią o własne czoło (dla niewtajemniczonych: facepalm). Tak przerysowanego bohatera książki dawno nie spotkałem. Zastanawiało mnie także, jakim sposobem nasza poczciwa Billie nie zauważyła, że idzie ileś tam razy do łóżka z androidem (a doświadczona już była). Może naukowcy, którzy projektowali androidy bojowe, pomyśleli w ten sposób: Hej, zróbmy takiego androida, który by strzelał nie tylko z karabinu. I tak się do tej pracy przyłożyli, że doświadczona kobieta nie jest w stanie odróżnić go w tych sprawach (miejscach) od prawdziwego mężczyzny. Widać na polu walki mogą być przydatne różne umiejętności, ale może takie androidy powinni zamiast wysyłać na wojnę, sprzedawać w sex shopie? Już się bałem, że może nawet z nim w ciążę zaszła, niestety, chyba się zabezpieczyli.
Co mi się nie podoba jeszcze w książce? To, że Steve Perry zrobił z Obcego wirus. Jeden obcy wystarczy, by założyć od razu kolonię. Byle robotnica bez problemu może się przeistoczyć w królową. To czemu w filmie "Obcy" i "Obcy 3" występują pojedyncze osobniki? Nie łatwiej im by było zaszyć się gdzieś i w ciszy, spokoju przemutować się w królową i założyć gniazdo? Usuwa to z tego gatunku aurę tajemniczości, po prostu Obcy są jak duże karaluchy: trudno jest je wytępić. Zniszczyły ludzi swoim rozrodem, a nie przebiegłością znaną z filmów.
Pomimo wad, książkę czyta się dosyć szybko. No i trzeba wziąć pod uwagę, że jest to jedna z tylko 7 książek o Obcym wydanych w Polsce. Dlatego też nie dostała oceny 2/6, tylko podwyższyłem do 2,5. Kocham Obcego, ale moja miłość też ma swoje granice.
Niektóre serie książek powinno się oceniać jako całość (na przykład sagę o Wiedźminie Sapkowskiego), niektóre można rozłożyć na poszczególne książki. Moim zdaniem, w przypadku Steve'a Perry'ego powinnyśmy rozdzielić sagę o Obcych, ze względu na to, że jeśli chodzi o jakość poszczególne części są bardzo nierówne.
Gdy zaczynałem czytać "Obcego. Mrowisko", byłem bardzo pozytywnie nastawiony: fajna okładka, zachęcający na niej opis (wyd. Orion, 1994). Niestety, im dalej, tym gorzej. Po jej przeczytaniu człowiek ma wrażenie, że na świecie żyją sami źli ludzie, nikt nie jest dobry, co więcej, nie ma nawet odcieni szarości. Po prostu wszyscy na świecie są źli (korporacje, wyznawcy sekty, naukowcy, żołnierze) oprócz garstki bohaterów. Korporacje, jak to zwykle bywa, chcą za wszelką cenę pojmać Obcego, żołnierze chcą przejąć jakąś tam władzę, a sekta... no właśnie, czy ktoś by mi wytłumaczył, o co chodzi z tą sektą? Jaki ona ma cel w tym swoim "zbawieniu"? Gdy giną wszyscy, nawet jej wyznawcy, oni nadal są kompletnymi idiotami i nadal wierzą w jakieś tam "zbawienie" przez Obcych. Nie rozumiem kompletnie sensu jej istnienia, to tak, jakby ktoś wymyślił sektę wierzących, że zbawienie się osiąga rzucając się na pożarcie rekinowi. A że w obecnym świecie takich sekt brak, można wnioskować, że jednak nie jesteśmy aż tak głupim gatunkiem, by takie rzeczy wymyślać. Po prostu człowiek to czyta i zachodzi w głowę: co za głupoty powymyślał ten Perry. I oczywiście naukowcy. Za wszelką cenę chcą złapać/wyhodować/hodować/zbadać (niepotrzebne skreślić) Obcego, nieważne, jakim kosztem. Zły jest także cały system państwa, skorumpowany, wyniszczający (coś jak w "Procesie" Franza Kafki), mogący bez problemu każdego zniszczyć. Gdy już się przyzwyczaimy do melancholijnego tonu książki, możemy zwrócić uwagę na bohaterów. Mamy więc żołnierza, który walczył już z Obcymi i dziewczynę o imieniu Billie, którą uratował przed potworami ileś lat temu. Do nich bardzo się nie przyczepię, bo Wilks i Billie w tej części sagi są w porządku. Dalej mamy szalonych naukowców, prezesów Kompanii (Zielony i Czerwony - intrygujące imiona?/ksywy?/przydomki?), złego przywódcę dziwnej i masochistycznej sekty, napalonego androida, kopię porucznika Gormana z filmu "Obcy 2", no i wisienkę na torcie: superzabójcę Masseya (oczywiście to jest ironia). Koleś jest po prostu niesamowity: inteligentny, pokończył najlepsze uczelnie, po czym ni z gruszki, ni z pietruszki stał się sadystycznym mordercą bez uczuć. Scena, w której bez mrugnięcia okiem morduje swoje dziecko i żonę (ponieważ Massey jest profesjonalistą - takie wytłumaczenie jego zachowań widzimy co chwilę) wywołała u mnie zamiast przerażenia odruch polegający na szybkim uderzeniu otwartą dłonią o własne czoło (dla niewtajemniczonych: facepalm). Tak przerysowanego bohatera książki dawno nie spotkałem. Zastanawiało mnie także, jakim sposobem nasza poczciwa Billie nie zauważyła, że idzie ileś tam razy do łóżka z androidem (a doświadczona już była). Może naukowcy, którzy projektowali androidy bojowe, pomyśleli w ten sposób: Hej, zróbmy takiego androida, który by strzelał nie tylko z karabinu. I tak się do tej pracy przyłożyli, że doświadczona kobieta nie jest w stanie odróżnić go w tych sprawach (miejscach) od prawdziwego mężczyzny. Widać na polu walki mogą być przydatne różne umiejętności, ale może takie androidy powinni zamiast wysyłać na wojnę, sprzedawać w sex shopie? Już się bałem, że może nawet z nim w ciążę zaszła, niestety, chyba się zabezpieczyli.
Co mi się nie podoba jeszcze w książce? To, że Steve Perry zrobił z Obcego wirus. Jeden obcy wystarczy, by założyć od razu kolonię. Byle robotnica bez problemu może się przeistoczyć w królową. To czemu w filmie "Obcy" i "Obcy 3" występują pojedyncze osobniki? Nie łatwiej im by było zaszyć się gdzieś i w ciszy, spokoju przemutować się w królową i założyć gniazdo? Usuwa to z tego gatunku aurę tajemniczości, po prostu Obcy są jak duże karaluchy: trudno jest je wytępić. Zniszczyły ludzi swoim rozrodem, a nie przebiegłością znaną z filmów.
Pomimo wad, książkę czyta się dosyć szybko. No i trzeba wziąć pod uwagę, że jest to jedna z tylko 7 książek o Obcym wydanych w Polsce. Dlatego też nie dostała oceny 2/6, tylko podwyższyłem do 2,5. Kocham Obcego, ale moja miłość też ma swoje granice.
" To czemu w filmie "Obcy" i "Obcy 3" występują pojedyncze osobniki? " jeżeli dobrze myślę to najpierw muszą być nosiciele jak ich nie ma to po co się przeistaczać w królową i składać jaja.
OdpowiedzUsuń